LEGENDY O GRUDZIĄDZU

Oblężenie Grudziądza przez Szwedów

Przez siedem lat oblegali Szwedzi zamek grudziądzki i nie mogli go zdobyć. Cierpliwie czekali, aż w mieście wyczerpią się zapasy żywności, bo wtedy bramy zamku otworzą się same. W oblężonym mieście panował dokuczliwy głód i większość załogi i mieszczan zdecydowana była poddać zamek Szwedom. Pewnego dnia mieszczanin imieniem Michałko wpadł na genialny pomysł. Do armaty wsadzono łeb ostatniego wołu i kawałek czerstwego już chleba, które wystrzelono na drugi brzeg Wisły, gdzie obozem stały wojska szwedzkie. Gdy Szwedzi zobaczyli, że mieszkańcy mają jeszcze tyle żywności, że mogą nią strzelać z armaty, odstąpili od oblężenia zamku.

Przygoda Jadwigi przy studni zamkowej

Kiedy wojska Szwedzkie okupowały Grudziądz, pewna urodziwa mieszczanka imieniem Jadwiga zakochała się bez pamięci w oficerze wojsk szwedzkich. Z wzajemnością! Ich miłość byłą tak wielka, że zaplanowali wspólny wyjazd do Szwecji. Gdy dowiedział się o tym ojciec Jadwigi, wielki patriota, krew w nim zawrzała i kazał zamordować owego oficera, czekającego na Jadwigę przy studni zamkowej. Gdy Jadwiga przybyła na miejsce schadzki, przeżyła wielki szok i wpadła w rozpacz widząc zwłoki ukochanego. Rozgniewana na ojca wrzuciła do głębokiej na 50 metrów studni wszystkie swe kosztowności, które przygotowała do podróży i wstąpiła do miejscowego klasztoru benedyktynek. Podobno do dziś dnia nikomu jeszcze nie udało się wydobyć jej klejnotów…

O tym, jak Mikołaj Kopernik zaprojektował kanał Trynka

Gród obronny, który następnie Krzyżacy przekształcili w miasto Grudziądz, położony był nad Wisłą, jednak wody Królowej Polskich Rzek nie nadawały się do picia. Z tego powodu mieszczanie w XIII wieku doprowadzili do miasta wody z jeziora Tuszewo, które znajdowało się na wschód od średniowiecznego miasta. Mieszkańcy w tym celu poszerzyli strugę płynącą z jeziora ku Wiśle. W ten sposób powstał wartki strumień, który mógł napędzać krzyżackie młyny, stąd jego późniejsza nazwa Potok Młyński. Jednak wody jeziora szybko się wyczerpały i trzeba było znaleźć inne źródło wody pitnej. Znaleziono źródło w lasach koło osady Węgrowo, na terenie dzisiejszej wsi Pastwiska. W 1386 roku mieszkańcy przystąpili do budowy ośmiokilometrowej długości kanału, który nosi nazwę Rowu Hermana od imienia swego stwórcy. Po połączeniu z Potokiem Młyńskim nowy kanał zapewniał dopływ wystarczającej ilości wody pitnej przez następne 150 lat. Na początku XVI wieku i te źródła się wyczerpały i nad miastem zebrały się czarne chmury, ponieważ zaczęło brakować wody, zaś wody Wisły powodowały epidemie cholery. W marcu 1522 roku w Grudziądzu odbywał się sejmik generalny, na który 21 marca przybył zakonnik Mikołaj Kopernik, wielki medyk, matematyk, fizyk, geograf i przede wszystkim astronom. Gdy dowiedział się o kłopotach mieszkańców Grudziądza kazał podać sobie mapy okolic Grudziądza. Po dokładnym ich przestudiowaniu zaproponował wybudowanie kanału, który by prowadził wody z rzeki Osy do miasta i dalej do Wisły. Mieszkańcy wysłali więc do Zygmunta I Starego supliki o pozwolenie przekopania nowego kanału, jednak dopiero jego syn, Zygmunt August, wydał pozwolenie na wybudowanie kanału. Otwarcie kanału nastąpiło w 1552 roku podczas pobytu króla w Grudziądzu. W ten oto sposób Mikołaj Kopernik – inżynier – ocalił miasto przed brakiem wody.

O nieszczęśliwej miłości Kasi i Johana

Pod koniec XVI wieku, starosta grudziądzki Jan Zborowski sprowadził osadników holenderskich zwanych mennonitami. Przesiedleńcy z Holandii osiedlili się m.in. w Owczarkach, zakładając tu osadę i stawiając pierwsze domostwa. Mimo że Holendrzy stanowili społeczność zamkniętą i niekonfliktową, osiedlenie się ich w okolicy wywoływało wzajemne niesnaski. Dlatego też, opowiadania ludowe sięgające tamtych czasów przytaczają wyłącznie smutne historie, jak o nieszczęśliwej miłości Kasi i Johana.

Pewnego roku, w Noc Świętojańską, okoliczna młodzież spotkała się nad Trynką, gdzie wrzucała wianki i tańczyła przy ogniskach. Do zabawy dołączył się młody Holender imieniem Johan. W tłumie młodych, pięknych dziewcząt zauważył złotowłosą dziewczynę o nieziemskiej urodzie. Kasia, bo takie imię nosiła owa piękność, również dostrzegła urodziwego cudzoziemca, a jej serce mocniej zabiło. Młodzi zapałali do siebie miłością od pierwszego wejrzenia. Cóż z tego, kiedy Kasia była już przyobiecana Kacprowi, synowi młynarza z Kłódki. Miłość młodych była tak silna, że pomimo wszelkich przeciwności, kochankowie spotykali się skrycie. Ich sielanka nie trwała jednak wiecznie, ponieważ odkrył to Kacper. Młynarczyk namówił parobków, aby wybili rywalowi Kasię z głowy. Przyczajeni złoczyńcy dopadli wracającego ze schadzki niczego niespodziewającego się Johana. Okrutnie skatowali młodzieńca, po czym nieprzytomnego wrzucili do Trynki. Johan utonął. Gdy Kasia dowiedziała się o śmierci ukochanego, zrozpaczona skoczyła do wody, a wartki prąd porwał jej młode życie w odmęty Tryki. Do dzisiejszego dnia, w Noc Świętojańską, miejscowym rybakom łowiącym ryby na jeziorze Tarpno ukazują się duchy Kasi i Johana, które szukają się wzajemnie.

O zbójniku Maternie

Przed laty, Grudziądz otoczony był niedostępnymi borami i kniejami. Rozległe lasy były kryjówkami rozmaitych przestępców i rozbójników, wśród których prym wiódł rozbójnik Materna. Wielki to był banita, którego okrutne wyczyny głośnym echem rozchodziły się po całej Ziemi Chełmińskiej. Materna napadał na kupców, którzy wozili towary do grudziądzkiego grodu, na okoliczne folwarki siejąc gwałt, mord i pożogę. Nie gardził również łupami z grabieży posłów, co powodowało niemałe zawirowania polityczne. Materna to był chłop jak dąb, wysoki na ponad 7 łokci, w barach tak szeroki, że do karczmy wchodził bokiem. Silny był ponoć tak bardzo, że drzewa wyrywał z korzeniami i przenosił największe głazy narzutowe. Twarz porośnięta rudym zarostem cała oszpecona była bliznami, których dorobił się jeszcze za młodu praktykując swe zbójeckie rzemiosło. W ten sposób budził strach samym swym widokiem.

Kroniki miejskie wspominają o jego napaści na bogatego kupca Marcina Robenwalda w 1501 roku. Ten wniósł protest do samego króla, że w okolicy zamku grudziądzkiego kupcy i zwykli ludzie nie zaznają spokoju przez jednego banitę. Król interweniował u starosty grudziądzkiego, Pawła Sokołowskiego, który zebrał co przedniejszego chłopa z okolicy i zorganizował zasadzkę. Wpierw wśród ludu rozpuścił wieści o rzekomym transporcie złota do skarbca malborskiego, później przy drodze ku Malborkowi ulokował swych ludzi. Jednym z owych ludzi był Maćko, syn kowala, który od dwóch lat bezskutecznie starał się o rękę córki starosty. Zabiegi o rękę starościńskiej córki na nic się nie zdawały, gdyż różnice stanu były zbyt duże, a i postura Maćka nie była imponująca.

Maćko, choć wątły, łeb miał na karku. Postanowił dorwać zbója fortelem. W noc poprzedzającą transport złota podmienił drewniane bele mostu przez Osę na cieniutkie deseczki, licząc na to, że zatrzyma to Maternę. Już pod Świerkocinem Materna bez większych trudności poradził sobie ze strażą konwoju i uprowadził skrzynie ze złotem, uciekając ku Malborkowi. Jakież było jego zaskoczenie, gdy po chwili z obu stron drogi wyskoczyli zbrojni rycerze pod wodzą samego starosty Sokołowskiego. Rozbójnik nie dał jednak za wygraną i ciął bezlitośnie swym mieczem, rozpruwając brzuchy obrońców prawa. Strach ogarnął pozostałych, którzy nie zdołali zatrzymać uciekającego zbója. Kiedy ten przejeżdżał przez Osę, pod ciężarem wielkiego chłopa i jego strasznego rumaka maćkowy most się zawalił, a Materna wpadł w otchłań wartkiej wtedy rzeki. Wtedy chłopiec ogłuszył go waląc z całej siły kamieniem w rudy łeb rozbójnika. Kiedy nadjechała wreszcie pogoń starosty, Materna leżał już nieprzytomny. Starosta zabrał zbója i zamknął go w zamkowym lochu w wieży Klimek. Maćko natomiast w nagrodę za spryt i męstwo dostał zgodę Sokołowskiego na poślubienie córki.

Zbójnik Materna uniknął katowskiego miecza. Po 30 latach spędzonych w lochu zamkowym został ułaskawiony i wypuszczony. Czas spędzony w więzieniu ostudził watażkę. Podobno osiadł gdzieś nad jeziorem Tarpno, gdzie do końca życia wiódł swój pustelniczy żywot.